Trzecia strona przewidywalności

Nieprzewidywalność zdarzeń w życiu, tych małych i tych dużych, decyduje po części o jego atrakcyjności, o ile nie jest się osobnikiem, który nie lubi rzeczy atrakcyjnych. Nieprzewidywalność w swojej naturze nie jest możliwa do przewidzenia. Nie możemy powiedzieć sobie - zapowiada się, że np. sierpień będzie nieprzewidywalny. Chyba, że nudny sierpień, z dniami w których działo się wszystko to, co przewidzieliśmy dzień wcześniej, uznamy za nieprzewidywalny. Można powiedzieć przecież - tak jak myślałem, sierpień był nieprzewidywalny - nie wydarzyło się nic czego bym nie przewidział.
W ten sposób dochodzimy do stwierdzenia, że przewidywalność jest formą nieprzewidywalności. Nie można przewidzieć, że będzie się dało coś przewidzieć. Jeśli dzieje się coś, co przewidywałem, że nastąpi, to było to nie do przewidzenia. Pozwala to pójść dalej i uznać, że przewidywalność jako taka w ogóle nie istnieje.
Można też wysnuć dokładnie odwrotny wniosek - nic nie jest nieprzewidywalne, ponieważ należy założyć, że sama nieprzewidywalność jest przewidywalna. A nawet - że jest codzienną normą.

Takie rozważania rodzą się, gdy się nie mogę nadziwić, że w bardzo krótkim okresie nastąpiła kumulacja zdarzeń, których możliwość zaistnienia nie przeszła mi nawet przez myśl. Na dodatek wynikające z nich wnioski obalają jakąś oczywistą prawdę o mnie samym, równocześnie dostarczając kompletnie nowych, szokujących wręcz dowodów na to, że autoportret, który nosiłem w sobie od dłuższego czasu, był nieprawdziwy.

Wersja o nieistnieniu nieprzewidywalności daje w takiej sytuacji wewnętrzny spokój. Druga wersja - o nieistnieniu przewidywalności - również. Po co więc rozważać, jak jest, jeżeli jest, jak jest. Człowiek się w tych rozważaniach gubi i już nie wie, co rozważa i w jakim celu.

Parafrazując Miłosza: jest taka rozważań granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna - i mija ją człowiek i już zapomina, co tam rozważał i po co.
 

Komentarze

Popularne posty