Z Wuhan do Silent Hill

Przymusowy spacer do sklepu w świecie koronawirusa daje wrażenie, że ilość mieszkańców Ziemi gwałtownie zmalała. Tam, gdzie przewalał się we wszystkich kierunkach tłumek ludzi - prawie pusto. Siłą rzeczy - ciszej. Przestrzeń rozszerza się i uspokaja.
Miasto z zadatkami na bycie "ghost city".



W takich chwilach autentycznie docenia się spokój - coś, co kompletnie nie pasuje do sporego miasta. Ten spokój podszyty jest lekką grozą pączkującego koronawirusa, który stał się największym celebrytą roku 2020. Oby upadł niby bohater słabego reality show.

Miasto Ordos w Chinach, olbrzymi eksperyment urbanistyczny, pełen abstrakcyjnych budowli, utopia wyrosła na boomie węglowym przygotowana na milion mieszkańców - to dopiero "ghost city". Ordos stało się skansenem niemal natychmiast po wybudowaniu.

Mocniejsze skojarzenie to miasto Centralia w USA, opustoszałe z powodu niegasnących od dziesiątków lat podziemnych pożarów złóż węgla. To ono stało się inspiracją mrocznego horroru "Silent Hill", a właściwie gry komputerowej, której film był ekranizacją.

I tutaj można snuć rozważania o podobieństwach - symbolicznych rzecz jasna - sytuacji Silent Hill i pustoszejących miast, w jakich mieszkamy. Może jednak wystarczy uwaga, że według specjalistów -  pożarów pod amerykańskim miastem nie uda się ugasić, póki same nie zgasną, co wydarzyć się może za 250.

Oby to podobieństwo wyjątkowo się nie sprawdziło.

Komentarze

Popularne posty