Psychotyczna Laura nie szuka Filona

O miłości od pierwszego wejrzenia wiadomo, że istnieje. Wymądrzali się na jej temat różni ludzie, tradycyjnie troszcząc się o atrakcyjną formę rzekomych przemyśleń, nie o ich treść (np.: "Miłość od pierwszego wejrzenia jest najbardziej rozpowszechnioną chorobą oczu"). Nadawało im to tytuły znawców tematu, którego nikt znawcą być nie może. A jeśli nawet, to większe szanse ma biolog, biochemik czy inny neuropsychiatra. Artyści, czy filozofowie, nie powinni się odzywać.

Kto wie coś o miłości przed pierwszym wejrzeniem? Czyli wtedy, kiedy obiektu miłości jeszcze się nie widziało? Nawet się go nie słyszało? W ogóle jeszcze nie ma się o tym obiekcie żadnego pojęcia?

Taka Laura, powiedzmy, dowiaduje się, że istnieje jakiś Filon. Niczego o nim nie wie - ale się zakochuje po uszy. Jedni będą się w tym doszukiwać objawów psychozy, inni - patologicznego poczucia seksualnego niespełnienia, jeszcze inni - kompletnego zidiocenia. Poeta będzie coś bredził, filozof przynudzał.
Czy człowiek, który zakochuje się w drugiej osobie nie znając jej i niczego o niej nie wiedząc może być w pełni normalny?

Jeżeli ma się zakodowany w myślach wzorzec idealnej "drugiej połowy" i cierpi się przewlekle na brak możliwości znalezienia takiego obiektu i ulokowania w nim swoich uczuć, wystarczy sama szansa. Wzorzec wskakuje wtedy w nieznany kształt takiej osoby i staje się obiektem zakochania - to może tak właśnie wyglądać. Powstaje nowa sytuacja: wielka chęć, by zobaczyć tę osobę i równie wielka ulga za każdym razem, gdy próba się nie uda.
Laura może zakończyć poznanie Filona na usłyszeniu, że jej ukochany klaszcze pod borem, ale go nie spotyka pod jaworem pozostając w stanie zakochania i tęsknoty.
A ciało seksu się dopomina...

Komentarze

Popularne posty