Cmentarny pic na wodę

Jeżeli się smucić i popadać w melancholię na okoliczność zgonu kogoś z naszego otoczenia, to należy robić to uczciwie. Uczciwość polega na tym, że współczujemy sami sobie. Dotyczy to szczególnie ludzi wierzących.
Jeżeli bowiem wierzą, że bajkowy "tamten świat" jest lepszym światem, powinni się cieszyć - w końcu ten ktoś trafił w fajniejsze miejsce. Zalewanie się łzami nad jego losem jest pozbawione logiki. Zmarły jest przecież szczęśliwy, jeżeli oczywiście polazł tunelem do światła. To my jesteśmy nieszczęśliwi z powodu jego odejścia, ponieważ... i tu można wymienić nieskończoną liczbę różnych potencjalnych powodów.

Są religie, które nie wymagają nagrobnych lamentów, ba - nawet zachęcają do radości. Ponuro robi się tam, gdzie jakaś religia ogólnie opiera się na straszeniu, przygnębianiu i tłuczeniu do głowy, że człowiek jest bezsilnym puchem marnym uzależnionym od istoty wyższej niby rybka w akwarium od hodowcy. 

Uświadomienie sobie, że smutek początku listopada jest smutkiem egoistycznym, w niczym mu nie umniejsza. Jest płodnym uczuciem, czego przejawów mamy mnóstwo w sztuce. Przy zupełnym braku wiary w "tamten świat" urządzony według obowiązujących kanonów pozostaje przyjąć, że cmentarne święto jest tylko tradycją, którą należy traktować podobnie, jak każdą inną. Nawet irracjonalne działania miewają ukrytą korzyść.

Komentarze

Popularne posty